Rozdział 2
No dobra...mówiąc, że studia są "takie fajne" nie miałam na myśli codziennych wykładów bo to cholernie męcząca sprawa, za mną dopiero tydzień a wstając rano przeklinam dzień w którym wyprowadziłam się od rodziców (którzy najzwyczajniej i tak chcieli się mnie pozbyć więc i tak wychodzę na zero) i podjęłam tą ciężką sprawę. Czy są chłopacy? pewnie, że są tylko do końca nie jestem przekonana co do ich wieku bo w końcu kto w wieku 20 lat zaczepia dziewczynę tekstami
"ej mała czy spadłaś z nieba?" no tak zabłąkani sześciolatkowie działają mi na nerwy, nie mam
zamiaru wychowywać dziecka. Jak wychodziłam z uczelni wstąpiłam do sklepu, żeby kupić
jakąś whisky, żeby zrobić doświadczenie i zobaczyć czy da się wypić całą szklankę jednym łykiem
(przy sklepiku jakieś dwie ciamajdy o tym rozmawiały, no to ja zobaczę czy to takie banalne)
i tak zbytnio nie miałam co robić więc myślę, ze nachlanie będzie niezłym sposobem na nudne
życie jakie aktualnie prowadzę. "Co z świństwo!" to jedyne słowa jakie mogłam wypowiedzieć
po wypiciu czegoś tak obrzydliwego, niby wzięłam tą najdroższą a pewnie i tak najgorszą.
Wyszłam na balkon i nie patrząc gdzie wylałam to cholerstwo, usłyszałam parę przekleństw
i kątem oka zerknęłam co zrobiłam...długo się nie zastanawiając zamknęłam drzwi balkonowe,
rzuciłam się na krzesło w kuchni i wybuchłam śmiechem, nie dość, że pozbyłam się czegoś tak
obrzydliwego to jeszcze zrobiłam jeden z lepszych dowcipów z moim życiu, no Rozalia
gratulacje jesteś mistrzynią. "O kurde!" zdążyłam tylko powiedzieć, gdy zobaczyłam wysokiego
bruneta z którego przed chwilą tak zażartowałam.
-Halo! otwórz te drzwi! jest tam kto?!- powiedział wściekły chłopak, tak był wściekły...wyglądał trochę jak te takie małe wkurzone słonie, które nie dostały wody
-Y, nikogo tu nie ma- krzyknęłam cały czas obserwując go przez judasza, całkiem się na niego patrzało, szczególnie na jego mokry łeb.
Otworzyłam drzwi i wtedy zagadałam bo przecież to ja góruję:
-Ojej, co się panu stało?-prawie nie zatrzymałam śmiechu
-Bardzo zabawne, kretynko jak ja wyglądam?
-To już nie moja sprawa, wiesz dam ci radę bo ogólnie to whisky się pije a nie wylewa na siebie chociaż nie nie wiem jak to z tymi kąpielami czy prysznicami
-O czym ty mówisz?- przerwał mi znowu patrząc na mnie jak na kretynkę, przypomniało mi sie, że przed chwila mnie tak nazwał, ten to ma tupet. Niech się cieszy, że go oblałam bo gdybym tego nie zrobiła to by dostał teraz prosto pysk a tak to odbył karę nie będę go męczyć...
-No dobra my tu gadu, gadu a czas leci...Powinieneś iść bo ja nie zajmuję się tutaj odwykiem, naprawdę mi przykro..- powiedziałam z ironią na twarzy
-No nie, czuję się jak w psychiatryku
-Cóż może czas tam wrócić?- moja powaga była najlepsza
-Nie, nie czemu mnie oblałaś? Nie masz oczu?- spytał prawie krzycząc
-Do twojej wiadomości mam ogromne oczy, ale to nie ja cie oblałam.
Bo wiesz Babcia wyżej ma yy problemy z alkoholem i możliwe, że to jej terapia- wyszeptałam mu pokazując na wyższe piętro.
-Ty sobie żartujesz? przecież cię widziałem. Zrobiłem ci zdjęcie, żebyś nie uciekła...
powiedział szyderczo pokazując mi telefon.
-O cholera- odpowiedziałam zrezygnowana
To co teraz? dzwoń na policję niech mnie skują za to co zrobiłam bo to przecież zbrodnia. Jak mam ci teraz odpokutować? - udawałam, ze płaczę i próbuję go przepraszać.
-Umów się ze mną?- uśmiechnął się do mnie, opierając się o framugę drzwi
-Ha Ha Ha ale jesteś zabawny, wcale cię nie znam...możesz być pedofilem albo zboczeńcem-
śmiejąc się udawałam przestraszoną ale przez chwilę zaczęłam myśleć o tym na poważnie jak pójdę
z nim na ta jakąś "randkę" to będzie spokój, i mój dowcip pójdzie w niepamięć, cholipa ale niewypał...
-To może mnie poznaj? Mariusz, gram i nie jestem zboczeńcem chyba, ze mnie wkurzysz to mogę ci coś zrobić- powiedział to tak seksownie, że prawie padłam
-No dobra zboczeńcu, Rozalia. Grasz?- z niedowierzaniem uniosłam moją super brew pytającą, jesteś kretynką z takim wzrostem raczej nie chodzi sprzątać ulic za karę.
-W siatkówkę, moja miłość polecam Super Mariusz
-Dobra, nie pajacuj. Chcesz mój numer, żebyśmy ewentualnie gdzieś poszli razem?- powiedziałam z obojętnością na twarzy a z impreza w środku
-No pewnie, nie przyjdę tu znowu bo nie wiem czego tutaj znowu na mnie nie wylejesz.
Dobra muszę lecieć, za 2h mam trening. Pa pijaczko!- machnął ręką i pobiegł schodami na dół
-Wal się!- odpowiedziałam.
co za człowiek, nazwał mnie pijaczką?...głupio mi, że zwaliłam wszystko na panią Ulę z góry znaną jako "nasz blokowy monitoring"...
ten chłopak to może być moja inwestycja, pasowalibyśmy do siebie...
Rozalia jesteś zakręcona jak worek ziemniaków
(uczą mnie tego na dziennikarstwie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz