środa, 4 listopada 2015

Rozdział 5

Szczerze mówiąc to Mariusz był naprawdę pociągającym mężczyzną, jedyne co mnie naprawdę wkurzało to fakt, że po tym jak mnie pocałował już więcej się nie odezwał...kretyn.
Dzisiejszy dzień to rzeźnia kompletna zresztą jak każdy mój dzień, gdy muszę iść na trening w czwartek. Wsiadłam w samochód (tak,mam prawko...co prawda zaliczałam 3 razy. Cholerne śmietniki) i szybko, oczywiście zgodnie z prawem podjechałam pod halę bo już byłam dosyć spóźniona...często mi sie to zdarza, ale co nie zmienia faktu iż tak naprawdę nigdy nie oberwałam. Ha, szczęściara. Zaraz zaraz...poznam te samochody z kilometra przecież to samochód nieszczęśnika Mariusza i jego dwóch koleżków (czyt.pajaców) jedynie Wojtek wydawał się być inny, lepszy być może to przewrażliwienie na punkcie Mariusza i jego charakteru ale sam fakt, że to jedyny siatkarz, którego w jakikolwiek sposób nie poderwałabym W ŻYCIU, był inny tak zwyczajnie. Z przerażeniem ruszyłam do drzwi co chwilę zaglądając gdzie są co tu robią do jasnej cholery. W szatni czekały przebrane dziewczyny, jedynie ja jakoś odstawałam z przebieraniem...ale dobra udało się. Wchodzimy na halę, bez jakiejkolwiek spiny zaczęłyśmy rozgrzewkę aż nagle, no masz babo placek przyszedł trener a za nim wbiegło to bydło, myślałam, że to ze mną jest coś nie tak ale...nie, to jednak ze mną coś jest. Jak zobaczyłam tego głupiego kretyna którego chciałam uderzyć z premedytacją a potem powiesić na brzozie obok no ewentualnie wrzucić do kosza jego szczątki, wkurzyłam sie myślę, że moja mina wyrażała wszystko i więcej. Spokój, spokój...akurat on mnie nie opuszczał dopóki nadszedł czas na rozgrzewkę z piłką, pech chciał, ze trener kazał nam się dobrać dowolnie no to co zrobił On? Przyszedł do mnie i szepnął do ucha "takiej rozgrzewki jaką ci teraz zafunduję, to jeszcze nigdy nie miałaś" b e s z c z e l n y, jasna cholera ale w tamtym momencie zarumieniłam się oczywiście jak to ja zrzuciłam to na pogodę, która na moje szczęście dopisywała. Przy atakach już nie mogłam tłumić emocji i musiałam to z siebie wydusić, przy okazji moje ataki to nie jakieś klepanie łyżką o wiadro.
-Wiesz.co.mam.ochote.cię.zabić.- wykrzyczałam sylabami uderzając piłką o jego czerwone już ręce
Złapał piłkę w ręce i zapytał:
-Ale o co teraz chodzi? Myślałem, że tego nie chcesz...twoja pewność mówiła sama za siebie.przepraszam
Przytulił mnie, ale go odepchnęłam
-Jesteś po prostu kretynem, tępym kretynem, wiesz?-powiedziałam zakładając ręce na krzyż.
-Odpokutuje ci to dzisiaj- złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie
-Odpokutować Mariusz to ty możesz sobie grzechy, a ja potrzebuję mocnego kopa od życia, bo chyba popełniam największy błąd- pocałowałam go bo tego potrzebowałam, chwycił mnie za tyłek i przegryzł wargę. Nie, wcale nie był seksowny i pociągający, ani trochę.
Wyrwaliśmy się z treningu szybciej, żeby pójść do mnie i zjeść coś nie zdrowego.
-Chce pizze- wykrzyczał w samochodzie
-A może frytki do tego- powiedziałam ironicznie
-No w sumie frytki z pizzą? Czemu nie. Dobra, idz ja poczekam w samochodzie
-Wszystko ja...będę tego żałować- wyszłam z samochodu przewracając oczami.
Kupiłam wszystkie bomby kaloryczne, które znalazłam w tym dennym supermarkecie. Nosiłam torby do samochodu ale królewicz ruszył dupę i pomógł mi z tym cholerstwem. Pól godziny później leżeliśmy na kanapie słuchając muzyki i upychając się towarem ze spożywczaka.
-Lubisz jeść, kochasz siatkówkę i rocka...gdzieś ty była przez całe moje życie?- spytał spoglądając mi w oczy.
-No nie wiem w domu?- wybuchliśmy śmiechem
Chwila, Mariusz się do mnie przysuwa i wbija się w moje usta...tak jest super...chociaż nie wiem czy dam sobie z takim radę. Leżeliśmy, przysięgam jego klata to mogłoby być moje życie...jest idealna, zazdrośćcie, ze teraz leżę obok i mogę ją bezgranicznie dotykać bez zobowiązań... jakichkolwiek zasranych zobowiązań.
-Wiesz co? Jesteś oschłą, pewną siebie kobietą ale i tak naprawdę, cholera. Umarłbym dla ciebie z miłości...tylko dla ciebie. Nie znam cię tyle lat ile istnieje wszechświat ale potrafię kochać i kurwa wiesz co? To się właśnie stało.- podnosi się chwyta mnie za rękę i znowu całuję,
-Mariusz, rozumiem cię...ale ja nie wiem....-odrywam się od niego
-Czego nie wiesz? Tego, ze mnie kochasz?
-Bo chyba nie kocham nie wiem, nie zrozum mnie źle...ja...nie jestem osobą, która potrafi kochać bezgranicznie i prawdziwie.- opieram się o ścianę bez żadnej kropli łzy.
-Doprawdy? Czyli nic nie znaczę? Kurwa. Wiesz co nie chce cię znać.-wyszedł trzaskając drzwiami.
-Znaczysz, chyba...przyjacielu.- tyle mogłam powiedzieć

Zsuwam się po ścianie na podłogę i snuje kolejne kretyńskie refleksję. Jeśli ktoś mi powie, ze miłości nie ma...to niech się porządnie zastanowi. Jest.Tak, miłość istnieje.Tylko czy każdy z nas jej chce? Odrzucamy miłość, wybierając prostszy sposób życia samotność. Cholera, nieodwzajemniona miłość to tak jakby ktoś uderzył cię z całej siły w pysk a ty byś tego nie poczuł. Jedyną rzeczą, której teraz chce to kawa i sen. Dwie rzeczy, które tak naprawdę nie mają ze sobą nic wspólnego. Wykluczają się, coś jak z miłością i dwoma osobami też się wykluczają. Ciężki dzień?

piątek, 30 października 2015

Rozdział 4
No tak na treningu „skrzatów” (nie lubię tak na nich mówić bo wcale nie są skrzatami tylko wielkoludami ale no) naszła mnie pewna refleksja albo może i nawet przekonanie się potwierdziło zawsze myślałam, że zamiast trenować siedzą na ławkach i cały czas nawalają w telefon…a wiec tak miałam rację w sumie wchodzę na halę z myślami, że spotkam tam pewnych siebie mężczyzn, którzy są niesamowicie pracowitymi i choleeernie, za wszelką cenę chcą być najlepsi…taa no właśnie a spotkałam się z dwudziestoma wielkoludami (całkiem przystojnymi nawet bardziej niż całkiem), którzy oprócz grania w jakieś głupie gierki nie robili nic no pomińmy to, że na trening się przebrali.  Patrząc na nich nie widziałam chłopaków walczących o piłkę, jedynie jakichś przedszkolaków walczących o kawałek szufelki w piaskownicy…straszny widok. Jedyną osobą, która zrobiła porządek z tą drętwą hołotą był ich trener jak wszedł na salę to jakby ktoś ich nagle zaczarował. I to mi się zaczęło podobać.
„O cholera!” tylko to mogłam wypowiedzieć gdy zobaczyłam na boisku Mariusza…nie wiem czy to był moment w którym zwariowałam czy może zakochałam, ha to absurd. Wygląda jak jakiś kretyn gdy próbuję być posłuszny trenerowi. Jest tak cholernie przystojny a zarazem tak uwodzicielski, że gdybym nie zrzuciła mu whisky na głowę już dawno wylądowalibyśmy w łóżku…prędzej czy później.
Co chwile gapi się na mnie jak opętany i mruga okiem, patrzę na niego jak idiotka pukając się w głowę. Wie o co chodzi bo się uśmiecha. I nadszedł koniec tego przedszkola. Czekałam na tego głupka przed halą chociaż nie wiedziałam, czy mam tam czego szukać ale postanowiłam spróbować.
Przyszedł i otworzył swój samochód, który najwyraźniej był lepszy od mojego skoro nim nie pojechaliśmy.
-I jak podobało ci się? – zapytał mężczyzna
-No jasne, szkoda tylko, że twoi koledzy są tacy drętwi znaczy oprócz Piechockiego bo on to się wydaję strasznie pozytywnym człowiekiem.
-Ej ej, chyba nie powiesz mi, że nawet lepszy ode mnie?- banan na ryju go nie opuszczał
-No nie przecież jesteś bezkonkurencyjny, mam ochotę cię uwieść wiesz- zażartowałam sarkastycznie
-Wiedziałem…te uśmiechy mówią same za siebie- podniósł brew jednoznacznie
-Włącz lepiej radio, a nie wymyślaj- szukałam piosenki odpowiedniej na jego iphone.  Matko!  kocham ta piosenkę (Myslovitz- chciałbym umrzeć z miłości)
-Zajebista jest, szczególnie jak jeździ się samemu z treningu…bo z dziewczyną z treningu jeszcze nie jechałem a już wgl z taką wariatką jak ty- zaczął się śmiać w niebogłosy
Dobra, STOP! Chciałam mu przywalić, ale nie mogłam powstrzymał mnie tylko i wyłącznie telefon od pani Uli, że niby coś, jakaś paczka przyszła. A no tak zamówiłam przecież nową stertę ciuchów z h&m…można myśleć, że niby wydaję pieniądze rodziców na pierdoły ale tak naprawdę to jest bardzo potrzebne za to, że najprawdopodobniej chcieli mnie i tak wyrzucić, coś są mi winni c’nie.
-Wiesz co przykro mi ale wariatka musi wracać, więc kochanieńki spinaj tyłek i zawieź mnie do domu
-Dobra, dobra. Ale co ty pyskujesz gówniaro?- klepnął mnie w ramię
-Gówniara? O jej faktycznie trzy lata różnicy to taka przepaść jak rów mariański normalnie, brawo ty!
Obydwoje wybuchneliśmy śmiechem.
-Jesteś niepoważna!- śmiał się jeszcze bardziej
-Dobra to tutaj- dojechaliśmy na miejsce mojego królestwa czy jak kto tam woli.
-Przecież wiem, nigdy nie zapomniałbym gdzie wydarzyło się coś dzięki czemu siedzisz teraz w moim aucie- uśmiechnął się jednoznacznie.
-To miał być komplement?- zapytałam zamykając drzwi.
Wysiadł z samochodu i nie wiadomo skąd wzięło go na uczucia…ale mnie pocałował.
-Halo, czyś ty zwariował? Miłości ci brakuję?- zapytałam głaszcząc go po włosach.
On wciąż obejmował mnie w talii i nic nie mówił.
Dobra idę do pałacu, jak będziesz potrzebował kogoś kto cię będzie miał trochę rozkochać to się polecam. Na razie. I odeszłam z rękami w kieszeniach. Zrobiłam to tak pewnie, że byłam z siebie tak cholernie dumna jak nigdy. Odwróciłam się tylko i wysłałam mu przenikliwy uśmiech. Zamknęłam za sobą drzwi i byłam z siebie zadowolona chociaż mogłam go zaprosić na chwilę…..cholera, nie pomyślałam….za to on o mnie nie zapomniał od razu przyszedł sms: „jesteś świetna Rozalia”
Czułam tylko podniecenie, nic innego nie mogło mnie w tym momencie zniszczyć…nic…
-Halo Rozalcia?!
No dobra może i coś mogło….
-Tak już idę pani Ulu
-Kochaniutka tu jest dla ciebie paczuszka swoją drogą całkiem przystojny ten chłopak co to cię przywiózł- mrunęła TAK MRUGNĘŁA! To było straszne…
-Taa, no to ten ja już muszę paczkę otworzyć….więc no…Do widzenia.
Co za kobieta, ona jest nieprzewidywalna, naprawdę. O czym to ja wcześniej? Aha to jest jeden z lepszych dni w moim życiu nie licząc dnia w którym nauczyłam się mówić i już legalnie mogłam gadać i gadać bez limitu, trochę jak taka reklama play’a. Najważniejsze jest to, że mam jedzenie w lodówce i zaraz, zaraz być może chłopaka, który nieźle zamiesza mi w głowie.

sobota, 19 września 2015

Rozdział 3

Leżąc na łóżku oglądając "American Next Model" nie można myśleć o niczym innym jak o tym, że
ten chłopak... tak ten, który wziął mój numer tak, tak...pisał do mnie tylko raz i jeszcze przez pomyłkę znaczy się, jak dla mnie to mu się cholernie podobam i czeka tylko na to aż znowu mnie zobaczy a to, że "pomyłka" to taki podryw. Zapomniałam wspomnieć, że tak sobie leżę bo moje zajęcia są odwołane i przez cały tydzień mam szczerze mówiąc "gdzieś" tą całą uczelnie, cieszę się z tego powodu bo w takich okolicznościach nie mogę zmarnować tej szansy na byle co więc tak poleżę cały dzień a potem pójdę na trening co jest dla mnie jedyna przyjemnością od ostatniego miesiąca...
Przechodząc z kuchni do łazienki nie mogłabym nie zatrzymać się przed lustrem i nie powiedzieć jaka to ze mnie nie jest super laska bo w końcu kłamstwa nie są dobre, dzieci pamiętajcie dzień bez chwalenia siebie to jak dzień bez czekolady czyli stracony. Dobra, jak patrze na mnie w lustrze a potem na te modelki to mam ochotę wywalić telewizor przez ten cholerny balkon i przy okazji znowu walnąć czymś jakiemuś chłopakowi prosto na głowę, bo w sumie czemu nie? skoro to pomaga i od razu biorą moje numery to może powinnam brać karton różnych rzeczy na balkon i po kolei zrzucać chociaż boję się, że zamiast mojemu kochankowi rzucę coś na głowę pani Uli a to zapewne nie skończyło by się randką...
Po treningu jedyną rzeczą, którą mogłabym zrobić (robię to cały czas zresztą) to spanie,
tak, opadam na łóżko a obok mój kotek i tak leżymy i jedyną rzeczą, która nam mogłaby zakłócić ten spokój jest telefon od tego całego "Mariusza" (nazwałam go Jack Daniels ale nieważne)
Odebrać czy być sobą? jednak odbiorę może on jest jedyną okazją do tego, żeby w końcu móc się do kogoś przytulić i trochę zwyzywać...z kotem to ciężka sprawa moja kicia mnie chyba nie kocha...
"Słucham Cię?"- odpowiedziałam pewnie jak zawsze
-No to co? Idziesz ze mną?- spytał zapewne z bananem na ryjcu
-Gdzie ty znowu chcesz iść? Nie znam Cię człowieku do jasnej cholery!- wykrzyczałam
-Na mój trening? Zobaczysz jak to się robi u nas w Skrze, bo zapewne teraz lezysz i udajesz zmęczoną?- zapytał
-Yy? Wow teraz mam pewność, że coś z tobą nie tak...śledzisz mnie?
Chociaż czekaj...dobra zgadzam się
-Naprawde? to super. będę u ciebie 0 14:00
-Dobra, narazie!
Rozłączyłam się. Kurde, jak on mnie wkurza...mam ochotę go powiesić za tą jego pewność siebie...
ale chcę zobaczyć co ma mi do zaoferowania, ten pedofil który najprawdopodobniej nie jest pedofilem bo inaczej nie zabierał by mnie na trening z innymi kolegami...

sobota, 12 września 2015

Rozdział 2
No dobra...mówiąc, że studia są "takie fajne" nie miałam na myśli codziennych wykładów bo to cholernie męcząca sprawa, za mną dopiero tydzień a wstając rano przeklinam dzień w którym wyprowadziłam się od rodziców (którzy najzwyczajniej i tak chcieli się mnie pozbyć więc i tak wychodzę na zero) i podjęłam tą ciężką sprawę. Czy są chłopacy? pewnie, że są tylko do końca nie jestem przekonana co do ich wieku bo w końcu kto w wieku 20 lat zaczepia dziewczynę tekstami
"ej mała czy spadłaś z nieba?" no tak zabłąkani sześciolatkowie działają mi na nerwy, nie mam 
zamiaru wychowywać dziecka. Jak wychodziłam z uczelni wstąpiłam do sklepu, żeby kupić
jakąś whisky, żeby zrobić doświadczenie i zobaczyć czy da się wypić całą szklankę jednym łykiem
(przy sklepiku jakieś dwie ciamajdy o tym rozmawiały, no to ja zobaczę czy to takie banalne) 
i tak zbytnio nie miałam co robić więc myślę, ze nachlanie będzie niezłym sposobem na nudne 
życie jakie aktualnie prowadzę. "Co z świństwo!" to jedyne słowa jakie mogłam wypowiedzieć
po wypiciu czegoś tak obrzydliwego, niby wzięłam tą najdroższą a pewnie i tak najgorszą. 
Wyszłam na balkon i nie patrząc gdzie wylałam to cholerstwo, usłyszałam parę przekleństw
i kątem oka zerknęłam co zrobiłam...długo się nie zastanawiając zamknęłam drzwi balkonowe, 
rzuciłam się na krzesło w kuchni i wybuchłam śmiechem, nie dość, że pozbyłam się czegoś tak 
obrzydliwego to jeszcze zrobiłam jeden z lepszych dowcipów z moim życiu, no Rozalia 
gratulacje jesteś mistrzynią. "O kurde!" zdążyłam tylko powiedzieć, gdy zobaczyłam wysokiego
bruneta z którego przed chwilą tak zażartowałam.
-Halo! otwórz te drzwi! jest tam kto?!- powiedział wściekły chłopak, tak był wściekły...wyglądał trochę jak te takie małe wkurzone słonie, które nie dostały wody
-Y, nikogo tu nie ma- krzyknęłam cały czas obserwując go przez judasza, całkiem się na niego patrzało, szczególnie na jego mokry łeb. 
Otworzyłam drzwi i wtedy zagadałam bo przecież to ja góruję:
-Ojej, co się panu stało?-prawie nie zatrzymałam śmiechu
-Bardzo zabawne, kretynko jak ja wyglądam? 
-To już nie moja sprawa, wiesz dam ci radę bo ogólnie to whisky się pije a nie wylewa na siebie chociaż nie nie wiem jak to z tymi kąpielami czy prysznicami
-O czym ty mówisz?- przerwał mi znowu patrząc na mnie jak na kretynkę, przypomniało mi sie, że przed chwila mnie tak nazwał, ten to ma tupet. Niech się cieszy, że go oblałam bo gdybym tego nie zrobiła to by dostał teraz prosto pysk a tak to odbył karę nie będę go męczyć...
-No dobra my tu gadu, gadu a czas leci...Powinieneś iść bo ja nie zajmuję się tutaj odwykiem, naprawdę mi przykro..- powiedziałam z ironią na twarzy
-No nie, czuję się jak w psychiatryku
-Cóż może czas tam wrócić?- moja powaga była najlepsza
-Nie, nie czemu mnie oblałaś? Nie masz oczu?- spytał prawie krzycząc
-Do twojej wiadomości mam ogromne oczy, ale to nie ja cie oblałam.
Bo wiesz Babcia wyżej ma yy problemy z alkoholem i możliwe, że to jej terapia- wyszeptałam mu pokazując na wyższe piętro.
-Ty sobie żartujesz? przecież cię widziałem. Zrobiłem ci zdjęcie, żebyś nie uciekła...
powiedział szyderczo pokazując mi telefon.
-O cholera- odpowiedziałam zrezygnowana
To co teraz? dzwoń na policję niech mnie skują za to co zrobiłam bo to przecież zbrodnia. Jak mam ci teraz odpokutować? - udawałam, ze płaczę i próbuję go przepraszać.
-Umów się ze mną?- uśmiechnął się do mnie, opierając się o framugę drzwi
-Ha Ha Ha ale jesteś zabawny, wcale cię nie znam...możesz być pedofilem albo zboczeńcem-
śmiejąc się udawałam przestraszoną ale przez chwilę zaczęłam myśleć o tym na poważnie jak pójdę 
z nim na ta jakąś "randkę" to  będzie spokój, i mój dowcip pójdzie w niepamięć, cholipa ale niewypał...
-To może mnie poznaj? Mariusz, gram i nie jestem zboczeńcem chyba, ze mnie wkurzysz to mogę ci coś zrobić- powiedział to tak seksownie, że prawie padłam
-No dobra zboczeńcu, Rozalia. Grasz?- z niedowierzaniem uniosłam moją super brew pytającą, jesteś kretynką z takim wzrostem raczej nie chodzi sprzątać ulic za karę.
-W siatkówkę, moja miłość polecam Super Mariusz
-Dobra, nie pajacuj. Chcesz mój numer, żebyśmy ewentualnie gdzieś poszli razem?- powiedziałam z obojętnością na twarzy a z impreza w środku
-No pewnie, nie przyjdę tu znowu bo nie wiem czego tutaj znowu na mnie nie wylejesz.
Dobra muszę lecieć, za 2h mam trening. Pa pijaczko!- machnął ręką i pobiegł schodami na dół
-Wal się!- odpowiedziałam.
co za człowiek, nazwał mnie pijaczką?...głupio mi, że zwaliłam wszystko na panią Ulę z góry znaną jako "nasz blokowy monitoring"...
ten chłopak to może być moja inwestycja, pasowalibyśmy do siebie...
Rozalia jesteś zakręcona jak worek ziemniaków
(uczą mnie tego na dziennikarstwie)






wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 1
Rozalia, Rozi, Rozalka tak to moje imię niewątpliwie proste a zarazem zastanawiam się czy moi rodzice byli fanami jakichś kucyków pony bo jedynie z tym mi się to kojarzy...nieważne.
Mam 19 lat i od września będę studiować dziennikarstwo na Politechnice Warszawskiej eh tak już wyczuwam ten stan wyższej świadomości jak już będę na pierwszym wykładzie, dziennikarstwo? całkiem spoko rzecz szczególnie jeśli jest związane ze sportem...no dobra z siatkówką bo to jest moja pasja (nie wspominając o ciągłym wkurzaniu i narzekaniu ale to pomińmy). Gram już 3 lata w "klubie" jeśli tak to można nazwać na pozycji libero, jeeeest! to jest to jak dla mnie to super fucha jak na moje 175 cm wzrostu Zatorskim jeszcze nie jestem ale kto wie może kiedyś to ja będę duma dla narodu? haha teraz się uśmiałam. No dobra ale co by tam jeszcze o mnie...aha nie nienawidzę zimy, straszny szajs no nie? za to kocham moich rodziców, którzy znoszą moje zachowanie. Coś o wyglądzie jestem ciemna blondynką, (nie taką ciemna na jaka wyglądam)wysoką zresztą, ludzie mówią, że mam piękna figurę jednak ja wciąż patrząc w lustro widzę tonącego hipopotama uciekającego przed stadem strusiów...ludzie są dziwni jednym słowem. Mój mózg nigdy nie był przyzwyczajony do przyswajania wiedzy jednak w liceum jakoś się tego wyuczył bo zdać maturę będąc takim leniem? o kurde! tego jeszcze nie było. Nie mieszkam już z moimi rodzicielami bo kupili mi przytulne mieszkanie w Warszawie no bo "po co miałabym tak daleko dojeżdżać?" tak się tłumaczyli ale ja i tak wiedziałam, że chcieli mieć chatę dla siebie, co za ludzie. Warszawa jest inna od Gdańska? nie powiedziałabym, moja uliczka jest taka spokojna, że jedyną atrakcją dla mnie jest jakaś grupka starszych pań komentujących osiedle ha, wyobraźcie to sobie. Całe moje dni mijaja na jedzeniu lodów, spaniu, trenowaniu i oglądaniu meczy. A no właśnie potraficie zeżreć cały kg lodów a po tym iśc pobiegać i potem na siłownie sumiennie pracując nad swoim brzuchem? no to ja potrafię. Ogólnie czy wspominałam, że nie jestem bezduszna? ostatnio dostałam propozycję randki, grzecznie poszłam ale jak facet chciał mnie pocałować to zaczęłam się strasznie śmiać i rzucać w niego poduszkami, był mega śmieszny bo w końcu jak można byłoby mnie pokochać?
tylko jakiś bezmózgi amant szukający wiecznych narzekań i wrażeń w życiu mógłby to zrobić...ciężka sprawa
Szukam miłości to fakt, ale moja miłością może zostać tylko jakiś wysoki siatkarz, cholernie pewny siebie, który uważa mnie za boginię seksu i za jedyna w swoim rodzaju dziewczynę, to jest to!
Wrzesień, wrzesień już nie mogę się doczekać...

"powitanie"

Myślę, że zacznę od "hej" i na tym zakończę...
ludzie mówią, że to pożegnania są najtrudniejsze ale w moim przypadku jest na odwrót :)
Opowiadanie jest moją osobistą weną i moimi przemyśleniami. Pojawia się tzn bardzo często...co ja piszę cały czas będą wątki siatkówki bo to moja pasja bla bla, ale też pojawi się "trudny" charakter jakim niewątpliwie jestem i przedstawiam go w każdym calu gdzie tylko mogę.
To na tyle biorę się za pisanie a wy później być może za czytanie jak tam chcecie...